UWAGA. Ten serwis wykorzystuje pliki cookies (tak zwane "ciasteczka"). Wszystkie zasady ich używania wraz z informacjami o sposobie wyrażania i cofania zgody na używanie cookies, opisaliśmy tutaj.
- Może przejdziemy na ty? – zaproponował.
Marta uniosła lampkę wina ku górze w geście „napij się ze mną” i po chwili dał się słyszeć dźwięk spotykającego się ze sobą szkła.
- Marta...
- Zygmunt...
- Opowiedz mi o sobie – zagaiła rozmowę.
- Co tu opowiadać. Jestem takim małym biznesmenem, który jakoś sobie radzi w tych trudnych czasach. Nie mam i nie miałem żony. Nie mam dzieci. A tak w ogóle jestem sam na świecie. Rodzice zmarli dawno temu. Rodzeństwa nie miałem. Gdzieś tam w Polsce jest jakaś rodzina, ale nawet nie wiem dokładnie gdzie i co to za więzy pokrewieństwa. A ty?
- Mówiłam ci już. Mąż mnie porzucił dla innej. Potem uciekłam od niego jak najdalej. Mam ośmioletniego syna i oprócz niego nie mam nikogo. Wynajmuję dwa pokoje w domu na przedmieściu. Na razie nigdzie nie pracuję, bo mam trochę pieniędzy odziedziczonych po ciotce z Kanady. Starczy tego na jakieś dwa lata, a potem się zobaczy. Na razie nic nie planuję, bo podobno jak człowiek coś planuje, to Bóg pęka ze śmiechu – zakończyła filozoficznie.
Po tych zwierzeniach rozmowa zupełnie przestała się kleić. Choć oboje mieli jeden cel – poznać zamiary przeciwnika udając przyjaciela - to wszelkie próby sprowadzenia dyskusji na właściwy temat były nieporadne i spełzały na niczym.
- Jaką firmę prowadzisz? – pytała ona.
- A taką mała, nieważne – uciekł od odpowiedzi.
- A ty co robiłaś, jak byłaś mężatką?
- Byłam kurwą domową.
- Czym? Chyba kurą domową...
- Nie, dobrze usłyszałeś. Kurwą domową. Sprzedawałam się własnemu mężowi. On dawał mi pieniądze na wszystko co chciałam i wymagał tylko tego, abym siedziała w domu, trzymała porządek, opiekowała się synem i co najważniejsze, dawała mu zawsze tyłka kiedy chce i jak chce. Mnie się to podobało. Nie czułam się wykorzystywana. Dopiero jakiś czas później zrozumiałam, że byłam dla niego jedynie osobistą pomocą domową i naczyńkiem na spermę. A jak mu się znudziło, to wymienił mnie na dwudziestolatkę.
Potem rozmawiali o pogodzie, o restauracji w której się znajdują, jedzeniu które spożywali, o winie, które okazało się wyborne i zamówili całą butelkę, choć oboje przyjechali samochodami. W pewnym momencie jakiś mężczyzna podszedł do stolika.
Spis treści Następna strona Zapisz się
Udostępnij tę książkę lub polub nas na facebooku lub google +